Odrzucenie-pomoc w przebaczeniu

To co zostało mi w głowie i sercu jako najważniejsze, to co skierowało moje myślenie na trochę inne a właściwie trochę bardziej jednoznaczne, nazwane i łatwiejsze do odnalezienia ścieżki, to teoria przywiązania i proces straty. Proces straty w jakiś sposób przechodzą wszystkie oddane nam pod opiekę dzieci. Strata, odrzucenie jakiego doznały ze strony swych biologicznych matek, ma ogromne i bardzo istotne dla dnia dzisiejszego a przede wszystkim dla przyszłości dzieci konsekwencje.

Strata, odrzucenie to utrata bliskiej osoby związana z wolą człowieka. Po ludzku mówiąc odrzucenie ma miejsce wtedy kiedy matka nie chce swojego dziecka. Gdy to odrzucenie nastąpi rozpoczyna się proces zwany procesem straty. Matka w momencie odrzucenia „wprowadza” swoje dziecko w ten proces, ale później aby dziecko proces straty szczęśliwie przeszło i aby miało szanse samodzielnie podjąć swoje życie, potrzeba ogromnej pracy sztabu ludzi i ogromnego cierpienia samego dziecka. A przede wszystkim potrzeba kogoś, kto da dziecku to co można nazwać miłością, ale co jest też akceptacją i mądrą bliskością, i poświęceniem. Potrzeba kogoś kto będzie dziecku towarzyszył w procesem zwanym procesem straty.

Nie zawsze znajdą się chętni aby tę pracę wykonać, nie zawsze znajdzie się ktoś kto się poświęci. Jeśli się nie znajdą – pozostaje tylko cierpienie…

Proces ma swoje kolejne fazy. Po odrzuceniu, po pierwszych chwilach szoku, rozpaczy, smutku, płaczu – następuje wyparcie, zaprzeczenie. To mechanizm obronny, którego motorem jest intelekt – dzieci w DD pozostają na tym etapie, zaprzeczają i starają się funkcjonować na zimno, bez emocji. Tak sobie mogą trwać i trwać, przystosowują się do egzystencji w instytucji opiekuńczej. Mogą nawet zbierać pochwały i nagrody. Instytucja bardzo im w tym trwaniu pomaga, organizuje wycieczki, imprezy i inne atrakcje. Dziecko jest zajęte i nie ma czasu na myślenie. Ale w pewnym momencie instytucja wypluwa młodego człowieka w dorosłość i wtedy zaczynają się prawdziwe problemy.

Pojawienie się kogokolwiek kto okaże dziecku trochę serca, kto da nadzieję na posiadanie kogoś na własność i na stałe może zburzyć tę pozornie stabilną i bezpieczną sytuację wyparcia. Bliskość powoduje kryzys – dziecko staje się agresywne. Ta agresja to jednak olbrzymi postęp – agresja to kolejny etap procesu straty. Agresja to komunikat „pragnę bliskości” ale bliskość powoduje ból, jest konfrontacją z rzeczywistością straty. Agresja może przybrać postać autoagresji, kiedy dziecko (a często już młody człowiek) usiłuje skrzywdzić siebie (może to być nawet anoreksja lub bulimia – nie tylko samookaleczanie) ale jeśli jest osoba, której udało się do dziecka zbliżyć, nowy opiekun, matka zastępcza lub po prostu ktoś kto się nad dzieckiem prawdziwie pochylił to agresja jest skierowana na tę osobę i jest to wtedy agresja z przeniesienia gdyż prawdziwym jej adresatem jest biologiczna matka.

Jeśli nadal ktoś bliski towarzyszy dziecku w tej trudnej drodze (dziecko zmienia się powoli w dojrzewającego już młodego człowieka a proces dojrzewania jest dla odrzuconego dziecka niezwykle trudny i długotrwały) następuje faza smutku, żalu, depresji, identyfikacji z bólem odrzucenia, jakby powrotu do chwili zaraz po odrzuceniu, tylko powrotu już bardziej świadomego i już nie samotnego – żałoba.

Później młody człowiek może zaakceptować siebie i swoją historię. To pogodzenie, wejście w dorosłe życie z uporządkowaną (lecz tylko na poziomie świadomości) emocjonalną przeszłością, z możliwością bezpiecznego spojrzenia w przyszłość. A w tej przyszłości może rozpocząć się proces przebaczenia. Bo przebaczenie nie jest jednorazowym aktem i może nigdy nie nastąpić.

Nasze dzieci, dzieci oddane pod opiekę mnie i mojemu mężowi, zostały odrzucone przez swoją biologiczną matkę. Zostały odrzucone jeszcze w jej łonie. Piła ostro kiedy nosiła pod sercem Misia. Dlatego Misio urodził się zbyt wcześnie i dla tego jest chłopcem z pełnoobjawowym FAS. Mama nie chciała takiego synka.

Kiedy w jej brzuchu była Misia siostrzyczka, mama piła nieco mniej i lepiej się odżywiała. Dziewczynka urodziła się w terminie i wyglądała na zdrową, ale jej też mama nie chciała. Dziewczynka jest bardzo ładna, tego że mama piła w czasie ciąży nie widać. Może to FAE a może urodziła się całkiem zdrowa?

Te fakty znaliśmy od dawna, ale nie wszystkie dziwne zachowania dzieci udało nam się wytłumaczyć samym organicznym uszkodzeniem mózgu. W praktyce niezmiernie ważna jest dla nas wiedza o widocznych w ich zachowaniu skutkach odrzucenia. Nasze dzieci to dzieci odrzucone we wczesnym dzieciństwie i ta informacja to jeden z ważniejszych kluczy do ich wychowania.

Teraz wyraźnie widzę, że dzieci są agresywne. Chłopiec agresję swoją kieruje wyłącznie do mnie. To właśnie mnie szczypie, gryzie i drapie kiedy mu czegokolwiek odmówię. Ale ja wiem, że tak naprawdę szczypie, gryzie i drapie swoja matkę, która gdzieś daleko istnieje, która tak bardzo go nie chciała.

Dziewczynka wyje. Wyje nieraz całymi godzinami, a głos ma mocny i donośny. Wyje kiedy odmówię porcji lodów, kiedy nie pozwolę oglądać kolejnej durnej bajki w telewizji, kiedy ma posprzątać swoje ubrania z podłogi, kiedy ma odrabiać lekcje albo podnieść z podłogi właśnie rzucony papierek. Ale ja wiem, że tak naprawdę wyje po to by usłyszała ją jej matka, która gdzieś daleko istnieje, która tak bardzo jej nie chciała.

Jestem stale blisko. Dzieci dopuściły tę bliskość, udało nam się zbudować bardzo mocne i prawidłowe więzi – tak bardzo mocne i prawidłowe jak tylko to było możliwe w tej sytuacji. To duży sukces. Jego miarą jest chwilowo to jak bardzo jestem podrapana i jak głośne jest wycie. Ktoś stojący z boku uznał by to za klęskę. Chłopiec jest agresywny, dziewczynka nieznośna i nieposłuszna. W „normalnych” domach takie zachowanie jest niedopuszczalne. Ale ja wiem, że jesteśmy na dobrej drodze, nie pozwalam się bić, ale też wiem, że to nie ja jestem bita.

Teraz mam ich prowadzić dalej, prowadzić w konsekwencji do przebaczenia. Mają przebaczyć swojej matce to, że systematycznie uszkadzała ich mózgi w czasie ciąży, że odrzucając zmarnowała im dzieciństwo, że na zawsze będą mieć mniejsze szanse i mniejszy potencjał, że pozostawiła piętno na całym ich życiu. Mają zaakceptować swoją sytuację i przebaczyć. To bardzo daleka droga. Ja musiałam ją przejść pierwsza. Jestem dorosła, „dobrze” urodzona, nie mam intelektualnych deficytów. Ale i dla mnie nie była to droga łatwa. Zaakceptowałam i codziennie staram się przebaczyć. Codziennie przebaczam tej kobiecie, że tak bardzo skrzywdziła własne a teraz moje dzieci. Wiem, że jej kiedyś przebaczę, bo ją pewno tak samo skrzywdzono, bo nie zrobiła tego świadomie, bo jest człowiekiem a nie czynem, którego się dopuściła.

Przebaczę, bo jest to potrzebne dzieciom.

Przebaczę, bo te dzieci są wyjątkowe i niepowtarzalne.

Przebaczę, bo nie ja je urodziłam, bo nie są moją własnością, bo jestem tu tylko po to aby im pomóc przebaczyć.

Agata