Przeczytałam w „Wysokich Obcasach” rozmowę Teresy Torańskiej z Wandą Wiłkomirską – jedną z najwybitniejszych skrzypaczek świata. Jest tam taki fragment:
– miałam pięć lat, gdy tata kupił mi skrzypeczki, ósemkę.
– zmuszał do ćwiczeń?
– nie, po co? Przecież wiadomo było, że codziennie trzeba było umyć zęby, zjeść śniadanko, poćwiczyć.
Natychmiast stanęły mi przed oczami obrazy z naszej codzienności.
Nasze poranki, kiedy to każdego dnia przed wyjściem do szkoły trzeba niezmiennie powtarzać – umyj zęby, uczesz się, włóż okulary… i niezmiennie trzeba wysłuchiwać mruczenia, burczenia, nie chce mi się, po co?, dla czego?…
Nasze wieczory kiedy to niezmiennie każdego dnia przed położeniem dzieci do łóżek trzeba powtarzać: umyj zęby, włóż piżamę, nie rzucaj majtek na podłogę, i trzeba znów odpowiedzieć na „dla czego?” i trzeba przypilnować czy aby zęby są naprawdę umyte a brudna bielizna nie wylądowała znów w łóżku lub koło łóżka.
Codzienne, trwające nieraz do bardzo późnego wieczora, batalie o to aby zacząć wreszcie odrabiać lekcje.
Codzienne namawianie do pomocy w nakryciu stołu do wspólnego obiadu.
Lata kolejne mijają na takim codziennym napominaniu, pilnowaniu i znoszeniu niezadowolonych pomruków. Lata kolejne mijają bez nadziei na to, że kiedyś dzieci, tak jak wszystkie inne dzieci, same z siebie, zrobią cokolwiek bez przypominania i bez kwękania, bez skrzywionej miny i bez odwlekania w nieskończoność. Od tak po prostu kiedyś uda się umyć ręce przed obiadem, wyrzucić papierki od cukierków do śmieci albo nawet nakryć do stołu.
Nie wiem czy się uda ale wiem, że musi mi wystarczyć cierpliwości aby codziennie na to liczyć i codziennie znosić niepowodzenie, codziennie wymagać, codziennie egzekwować, sprawdzać i nie popuszczać i znów przypominać. Wiem, że to nie ich wina, że to nie złośliwość. Wiem, że one po prostu codziennie od początku nie wiedzą, że trzeba rano umyć zęby i codziennie od początku nie mają w sobie dostatecznie dużo woli aby to samodzielnie i bez napominania wykonać.
Misio jest upośledzonym chłopcem i nikt nie spodziewa się z jego strony cudów ale jego siostra to piękna, zgrabna i na pierwszy rzut oka normalnie rozwinięta dziewczynka. Ma dobry słuch i zręczne, długie paluszki. Może gdyby urodziła się „lepiej” byłaby skrzypaczką lub pianistką. Ale mama jej nie chciała. Mama odrzuciła ją jeszcze zanim ją urodziła. Dziewczynka nie będzie więc ani skrzypaczką ani pianistką. Nie wiem czy kiedykolwiek będzie w stanie prowadzić samodzielne życie. Ona nie może codziennie ćwiczyć, nie może nawet codziennie umyć zębów bez napominania. Teraz ma ciocię i wujka. Ciocia i wujek bardzo ją kochają więc codziennie przypominają o myciu zębów. Także w tym wyrażą się miłość. I nie oczekują zbyt wiele choć zawsze mają nadzieję…
Agata